Podczas ostatnich warsztatów weekendowych z Agnieszką Maciąg, które odbyły się w październiku w Szklarskiej Porębie, miałam niesamowitą przyjemność przez chwilkę poopowiadać Dziewczynom o ….ROZŚWIETLANIU.
Od warsztatów minęło już ponad dwa tygodnie, a ja dostałam sporo maili od Uczestniczek z prośbą o napisanie post’a na moim blogu o "TYM ROZŚWIETLANIU" oraz o tym co robię rano, aby każdy dzień zacząć ze spokojem w głowie i sercu.
Nawet nie wiecie ile radości sprawiają mi takie maile. Z góry Wam dziękuję.
Faktycznie to jest świetny pomysł aby wszystko opisać i zamieścić na blogu 😊 wtedy nie tylko Uczestniczki warsztatów ale również pozostałe Czytelniczki mojego bloga będą miały możliwość przetestowania moich narzędzi, porannych rytuałów, które w moim przypadku codziennie działają CUDA.
Doskonale rozumiem wszystkie te Panie, które poznaję na warsztatach u Agnieszki Maciąg, mówiące o tym, że czytają książki Agnieszki oraz że przyjeżdżają na warsztaty do Agi
bo szukają spokoju w swoim umyśle i sercu. Pomimo życiowych zawirowań, chcą czuć spokój i pewność, że wszystko zmierza w odpowiednim kierunku.
Wiem co czują, ponieważ ja sama jeszcze nie tak dawno, bo dwa lata temu miałam wrażenie, że w mojej głowie pędzi "PENDOLINO". Czułam się rozdygotana wewnętrznie, szamotana codziennymi stresami oraz lękami o przyszłość.
Dziś wiem, że jestem już w zupełnie innym punkcie mojego życia i za wszelką cenę nie chcę wracać TAM. Zapewne jeszcze długa droga przede mną i mnóstwo lekcji do przerobienia oraz testów do sprawdzenia mnie w tzw "praniu" ale dziś mogę z absolutną pewnością powiedzieć, że osiągnęłam mój wewnętrzny cel.
Dziś czuję SPOKÓJ w mojej głowie i sercu, pomimo wielu sytuacji życiowych z jakimi codziennie się zderzam, czuję spokój i pewność, że wszystko jest OK,
że wszystko zmierza w dobrym kierunku, w jedynym właściwym.
Natomiast nie będę ukrywała, że życie mnie testuje i sprawdza non stop.
Jestem bardzo emocjonalną kobietą (kocham to w sobie), jestem żoną i mamą 6-latka
oraz dodatkowo jestem kobietą bardzo aktywną zawodowo.
Zatem na każdym polu jestem testowana przez Wszechświat 😊
Ale dziś, jeśli zdarzy mi się wpaść w sidła lęku czy stresu albo nie zapanuję nad emocjami - mam wypraktykowane narzędzia i sposoby na to jak w błyskawiczny sposób wrócić na odpowiedni tor Autostrady, która pędzi w ODPOWIEDNIM kierunku, w jedynym właściwym !
ROZŚWIETLANIE jest kluczem do osiągnięcia naszego wewnętrznego spokoju oraz do ochrony nas samych przed zetknięciem się z codziennością,
która jak dobrze wiemy nie zawsze bywa dla nas łaskawa.
ROZŚWIETLANIE jest kluczem aby obudzić w sobie miłość, miłość do siebie.
Zgodnie z tym co jest napisane w Kursie Cudów
„Nie może istnieć ciemność tam, gdzie wysyłam światło”.
Światło jest wobec ciemności tym, czym miłość jest wobec lęku – w obecności pierwszego, to drugie znika. Cały mrok w moim życiu – stresy, lęki, rozemocjonowanie, choroby, blokady, osądy, oddzielenie – to dowód na to, że czegoś brakowało.
Reprezentują one nie problemy lecz brak rozwiązania.
Rozwiązaniem jest miłość i światło. Miłość obudzona w sobie, wypełniająca nas po brzegi – przepędzi wszystkie lęki, światło rozproszy wszelką ciemność.
No dobrze ale zapewne zastanawiacie się o co tej Malwinie chodzi z tym ROZŚWIETLANIEM i jak ja mogę się tego nauczyć, jak to zrobić?
Otóż sprawa jest bardzo prosta! Każdy może nauczyć się tego i może rozświetlać się sam kiedy tylko tego zapragnie, poczuje potrzebę wyciszenia, spotkania się ze sobą samym.
Dla mnie ROZŚWIETLANIE jest formą porannej medytacji.
Zaraz po przebudzeniu schodzę na dół aby nie obudzić męża lub męża i synka (jeśli ktoś wbił w nocy do naszej sypialni), wypijam mój ukochany napój czyli ciepłą wodę z miodem, pyłkiem pszczelim i cytryną, zapalam kilka świec, rozkładam koc w „sercu mojego domu” (każdy dom ma takie serce 😊 czujecie to zapewne) i siadam w pozycji do medytacji.
Na telefonie puszczam moją ukochaną mantrę
Ra Ma Da Sa Total Healing w wykonaniu Ajeet Kaur.
Mantrę słucham na słuchawkach. Zaraz po pierwszych sekundach czuję jak spływa na mnie błogi spokój. To jest mój czas. Nikt i nic ode mnie w tej chwili nie chce, o nic nie prosi,
nie muszę nic innego robić jak być w TU i TERAZ.
Wyobrażam sobie jak spływa na mnie piękny, szeroki strumień białego światła, czuję się wręcz oblewana tym światłem, tak jakbym siedziała pod wodospadem i woda wpływała wprost z Nieba we mnie. Tylko zamiast wody, wyobrażam sobie piękne białe światło z drobinkami złota. To jest światło, które płynie prosto ze Źródła, prosto ze Wszechświata, od Stwórcy, od Boga. Każdy niech zinterpretuje w zgodzie ze swoimi przekonaniami i swoją wiarą. Czuję w tym momencie totalny spokój, wiem, ze wszystko jest OK, że nic złego w moim życiu się nie dzieje, że jestem bezpieczna choćby nie wiem jakie zawirowania były wokół mnie.
To światło wpływa we mnie, przepływa przez moją głowę – czyści ze wszystkich złych emocji, z ewentualnych nerwów jakie mogły pojawić się dzień wcześniej, z ewentualnej negatywnej oceny, osądów, emocji. Światło zabiera wszystko co jest negatywne, a wypełnia całą moją głowę czystą, piękną białą energią.
Jak już czuję, że głowa jest wyczyszczona, światło spływa niżej i „robi takie same porządki” na poziomie serca, a potem spływa jeszcze niżej i wymiata wszystkie emocje i lęki, które zebrały się w jamie brzusznej.
Kiedy czuję, że nie ma już we mnie ani milimetra ciemnej energii i że jestem wypełniona po brzegi biało-złotym światłem wtedy wyobrażam sobie, że to cudowne światło wylewa się wręcz na zewnątrz i otula mnie kokonem. Wypełnia moją aurę w 100%.
I tak sobie siedzę „podłączona” do źródła, „wypełniona i wysprzątana” w środku oraz „otulona na zewnątrz” cudownym boskim biało-złotym światłem.
Oczywiście nie od razu nauczyłam się tego – sporo czasu zajęło mi przerobienie emocji, lęków. Ale zawsze gdy moje myśli uciekały w inne miejsce, mówiłam sobie „WRÓĆ” i zaczynałam w tym punkcie, z którego „UCIEKŁAM” tak aby mieć poczucie totalnej czystości, tak aby wypełnić się absolutnym spokojem, miłością, światłem.
Kiedyś czas 11 minut (tyle trwa ta mantra) to było zdecydowanie zbyt mało – wtedy jak miałam czas puszczałam ponownie. Dziś jest mi tak dobrze w tym ROZŚWIETLANIU, że gdy skończy się moja ukochana Ra Ma Da Sa, puszczam sobie kolejną mantrę i tak jeszcze napawam się tym cudownym, porannym spokojem. Najczęściej kolejną mantrą jest
Wiem, że to jest mój czas i luksus jaki sobie codziennie daję. Nikt mi tego nie może zabrać.
Zanim zacznie się codzienna gonitwa, bieg przez przeszkody, moja
„Wielka Pardubicka”……….. robię tzw. przygotowanie do pozycji startowej 😊
Pytałyście się mnie na warsztatach – "wszystko ok, rozumiem ale co robisz kiedy dziecko się obudzi i coś chce od Ciebie?" Mój synek już się nauczył (też mu to chwilkę zajęło),
że jak wstaje rano i widzi Mamusię, otuloną kocem, siedzącą na podłodze, na środku salonu to znaczy, że nie należy przeszkadzać – należy wejść pod kocyk i przytulić się do Mamy.
Wtedy moja medytacja z synkiem, wtulonym we mnie ma już dla mnie wymiar kosmiczny.
Nie będę ukrywała, że ze wzruszenia płyną mi często łzy po twarzy.
Wiem, że mój spokój i moja miłość spływa również na Niego i wiem z jakim darem pójdzie do przedszkola. Nie ma cenniejszego porannego ekwipunku dla nas i dla dziecka.
Jak poczujemy już tą cudowną, magiczną energię, możemy ŚWIATŁO wysyłać do naszych ukochanych albo do osób, które tego potrzebują. Ja potrafię tak rozświetlać osoby, z którymi nie do końca jest mi po drodze np. biznesowej (w życiu zawodowym jak jest, można się domyślać 😉) Rozświetlam Ich i mimo, że czasami jest mi trudno dojść do porozumienia w tzw "realu" z niektórymi osobami – to w sercu wysyłam im morze miłość, zwłaszcza Im bo wiem jak bardzo tego potrzebują nasze relacje.
Rozświetlam również w ten sposób moją cudowną Rodzinę: Mamę, Siostrę, Ciocie, Wujków, Kuzynów, Teściów itd. itp…….sami widzicie, że muszę posiedzieć tak chwilkę aby Ich wszystkich wypełnić światłem, dlatego potrzebuję dwie mantry przesłuchać zamiast jednej 😉 wszystkie inne obowiązki muszą jeszcze chwilkę poczekać !
ROZŚWIETLANIE wg mnie jest absolutnie niezbędne rano - to jest jak obowiązkowy poranny prysznic czy mycie zębów. Wieczorem z kolei, możemy pięknie przygotować się do snu otulając się czystym światłem i "sprzątając po przygodach z całego dnia”
jeśli kogoś spotkało coś nieprzyjemnego. Ja wieczorem nie rozświetlam się ponieważ zasypiam zbyt szybko ale też bardzo rzadko czuję taką potrzebę 😊
CO MOŻEMY ZYSKAĆ DZIĘKI ROZŚWIETLANIU?
Po pierwsze – oczyszczamy się z negatywnej energii, z codziennych emocji, lęków, stresów, wyrzutów sumienia, blokad, negatywnej samooceny – robimy porządki na poziomie emocjonalnym, duchowym - to jest taki wewnętrzny prysznic.
Po drugie – jeśli codziennie będziemy się rozświetlać zaczniemy sami siebie uzdrawiać. Wyobrażaj sobie, że nie boli już Ciebie ta głowa, że ból opuszcza czaszkę, wpuść tam światło, wypełnij swoją "łepetynkę" dobrymi myślami, radością, uśmiechem i otwórz oczy – ból zacznie przechodzić. Te miejsca, organy w Twoim organizmie, które chorują, cierpią otul specjalnym światłem, skup się bardziej nad nimi, wyobraź sobie np. że Twoja tarczyca jest zdrowa, że nie chorujesz na Hashimoto. Oczywiście nie będę Was zachęcała do odstawianie leków i samoleczenia ale co Wam szkodzi codziennie rozświetlać chory organ ?
Nic za to nie płacicie, kosztuje Was to jedyne 11 minut, a efekty mogą być fascynujące.
Po trzecie – otulając się kokonem białego światła, budujecie naturalną ochronę przed światem zewnętrznym, przed osobami, które niekoniecznie życzą Wam dobrze,
przed zazdrością innych osób oraz przed osądami osób trzecich.
Po czwarte – wysyłając światło do innych osób możecie pomóc innym, ukochać ich choć jesteście oddaleni od siebie tysiącami kilometrów. Wysyłając światło do osób, z którymi nie do końca ostatnio było Wam po drodze – łamiecie blokady, nie pielęgnujecie w sobie więcej „efektu oddzielenia”, a tym samym kończycie z osądzaniem, a jednocześnie budzicie w sobie najwyższy poziom miłości, ale o tym napiszę już w kolejnym poście 😊
Czy mam więcej pisać na ten temat? Czasami mogę nie zjeść śniadania, nawet z ukochanej porannej kawy jestem gotowa zrezygnować aby zrobić poranny rytuał ROZŚWIETLANIA 😊 Ale prawda jest taka, że jeśli rano nie zdążycie, bo życie jakie jest, każdy wie - to warto rozświetlać się choćby minutkę w samochodzie w drodze do pracy, gotując czy usypiając wieczorem dziecko.
Tak samo możemy ROZŚWIETLAĆ nasze jedzenie – wystarczy jak przed zjedzeniem posiłku na chwilę zamkniecie oczy i wyobrazicie sobie jak piękne biało światło otula Wasz posiłek. Wtedy niesamowicie podnosicie wibracje posiłku – z toksycznego może stać się neutralnym, a z neutralnego może wskoczyć na poziom leczniczego 😊
Pięknego rozświetlania Wam życzę i dajcie znać w komentarzach jak się czujecie
po takiej porannej medytacji 😊
Sat Nam
Czy można rozswietlanie robić leżąc, czy trzeba siedzieć?
Czytając twojego posta na temat rozświetlania poczułam ciepełko w moim ciele......
wspaniałe uczucie...dziękuję, za twoje ciekawe i bardzo przydatne teksty.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję za rozświetlanie, które poznałam w miniony weekend na warsztatach z Wami. Magia, która czyni cuda! Stosuję i polecam całym sercem!
Pięknie to opisałaś, dziękuję. Zabieram sie za czytanie wszystkiego co piszesz, bardzo mi to odpowiada, czuję podobnie, pięknego dnia Ci zyczę
dziękuję za pomocny post. Rzeczywiście niesamowita metoda na pozytywny początek dnia i spokojny jego przebieg. Super. Jestem wdzięczna za podzielenie się swoimi doświadczeniami. Dziękuję. Beata